Wybierz stronę

Kobiece przyjaźnie, czyli weekend w Danii!

Kobiece przyjaźnie, czyli weekend w Danii!

Czy istnieją kobiece przyjaźnie?

Już kilka razy pisałam…
TAK!
Mam szczęście do cudownych kobiet!
TAK!
Istnieją prawdziwe kobiece przyjaźnie!
TAK!
Istnieje przyjaźń internetowa!
I pewnie wiele innych rzeczy znalazło by się na TAK!

Kolejne Kobietki w moim życiu, które wnoszą to COŚ!

Obie poznałam można powiedzieć w necie, roku temu i obie uwielbiam na zabój! Szalone, zwariowane i mają to coś, co przyciąga do mnie jak magnes. Mało tego, pisząc ten wpis zdałam sobie sprawę, ze tak na prawdę, moja znajomość z obiema zaczeła się w tym samym czasie ROK TEMU!

PRZYPADEK?

Nie sądzę!

Dagmarę już Wam przedstawiałam – to moja biegowa dusza, z którą zrobiłam najcięższy bieg w życiu i znamy się mimo tak krótkiego czasu jak łyse konie! Rok temu zapytałam kto biegnie ze mną RZEŹNIKA – i darła się najgłośniej, że ONA! (NIE WIEDZIAŁA JESZCZE CO JĄ CZEKA…) BO bycie ze sobą 21h w biegu, w górach, nocą, dniem i znów nocą pokazało, że jesteśmy sobie stworzone do specjalnych akcji biegowych! Jeśli nie wiesz lub nie pamietasz jak to było poczytasz o tym TUTAJ

Na instagramie rok temu poznałam też Marzenkę. Barwną, czterdziestolatkę, która wpadła mi w oko swoja oryginalnością i radością wrzucanych postów i komentarzy. Zaczęłyśmy rozmawiać i miałam wrażenie, że znam ja osobiście i to bardzo długo… Nadawałyśmy na jednej fali, pogaduchom nie było końca. I tak na koniec grudnia wpadłam na pomysł rozruszania kobietek za pomocą hula hop! Kolejna moja Instagramowa dusza, z którą #kręcimyświatem i próbujemy rozruszać masy kobiet z mam wrażenie bardzo dobrym skutkiem! (o tym innym razem)

Ja i Marzenka znamy się osoboście (dwie krótkie kawki w Krakowie) ale Daga z Marzenką tylko na łączach…

Atomówki w akcji!

Kto mnie zna, wie, że mam pomysły i lubie szybkie akcje. Tylko rzucić pomysł i jestem chętna. Tak było i w tej sytuacji. Jakieś 6 tygodni wcześniej rzucam pomysł Marzence – słuchaj, a może wpadnę do Ciebie na weekend? 30 sekund później okienko na messenger miga – NO JASNE! Czujecie? Nie wiem, czy się zastanowiła co powiedziała, ale to była tak szybka odpwoeidź, że poczułam nagle dreszczyk emocji. No dobra ale ja bym może wpadłą z Dagą? Marzenka – ale zajebiście! Kiedy?

Mi dwa razy nie trzeba mówić – siadłam na neta, znalazłam najtańszy lot – jesteśmy 25.11 – pasuje? OCZYWIŚCIE -krzyczy Marzenka! Daga na szkoleniu szybka akcja i kupuje bilety – trwało wszytsko 10 minut…

SZALEŃSTWO? CZY PRZEZNACZENIE?

Czas leci jak oszalały. Oczywiście jak na taki wyjazd szukam pomysłu na koszulki. JEST! Pasuje jak ulał! ATOMÓWKI! Grześ jak zawsze robi nam wymyślone koszulki, wszystkie mamy takie same białe bluzy w kobiecie siła , kolorowe sportowe ciuszki lulusport.pl i takie same kolorowe czapki kashka_handmade i jednokolorowe czapki, każda inną ze sklepu w kobiecie sila.

25.11.2021

Bajka, Bójka i brawurka gotowe!

Daga rusza z Łodzi pociągiem o godzinie 10.35 i już 13.50 odbieram ją z dworca PKP. W racamy do mieszkania, szybki przepak i… okazuje się, że malutki bagaż podręczny będzie ciut za malutki… Dokupujemy sobie bagaż do luku i robi się troszkę luźniej. Wszystko dopięte na ostatni guzik, więc nie omieszkamy polecieć jeszcze na trening do 72D. Po treningu wcinamy kolacje, kąpiel i Grzechu zawozi nas na lotnisko. Samolot 21.20 – mamy czas, robimy zakupy ( coś mocniejszego na drogę) i fruuuuu… 22.50 lądujemy a Mareznka z męzem odbierają nas z lotniska. Godzinka jazdy autostradą i… przejeżdamy w szerz całą wyspę! Docieramy do domu. Wesołe i szczęśliwe ze spotkania siedzimy długo w nocy i gadamy jak nakręcone. Były tańce i hulańce, ale w końcu trzeba iść spać bo przecież szkoda dnia!

26.11.2021

Prawdziwa przyjaźń polega na tym, że nie musicie się widywac i słyszeć codziennie.
Ale jak już się spotkacie, to jest jak zawsze, po prostu zajebiście!

Wschód na wyspie jest dopiero 8.15 więc śpimy jak zabite. Pobudkę robią nam przekochne psy Marzenki: Ozi i Lanzo. Przyznaję bałam się tego spotkania, bo jak lubię psy, tak niestety się ich boję (kiedyś była dwa razy pogryziona). O dziwo psy są przekochane i od pierwszej chwili polubiły nas obie. Szybka zabawa i lecimy z nimi na spacer. Po drodzę zabawy i pompki (musicie to zobaczyć – kogo psy wymęczyły najbardziej?)

Psy mnie kochają 🙂

Zmarznięte, brudne i wymęczone, ale za to w doskonałych humorach wracamy, a dobre śniadanko i goraca kawa grzeją nasze ciała. Pogaduchy nie mają końca. Praktycznie od początku wszędzie jesteśmy razem – razem śpimy, razem jeżdzimy do sklepu, razem gotujemy, jemy, razem wychodzimy z psami, razem morsujemy, razem zwiedzamy, razem trenujemy… Każda minuta na wagę złota prawda?

Zawsze chciałam morsować w morzu i falach. Jeszcze nie miałam okazji, a właśnie tam się taka trafiła. Wiało od rana i czułam, że to będzie niesamowite przeżycie. Zbieramy szybko ciuszki, reczniki i goooo… To ten sam typ Kobiet, którym wystarczy znak – sygnał! Nad morzem sztorm. Przechodzi nam przez myśl by zrezygnować, bo zimny wiatr wzmaga chłód. Ale to była tylko chwila. Rozgrzewka i lecimy. Fale ogromne daja niesamowite przeżycia! Tego nam było potrzeba!

Szybka kąpiel i szybki powrót, bo nasze wyziębione ciała potrzebują ciepełka. Po powrocie zabawa z Ozi i Lanzo. Na obiadek zamawiamy savas i memed. To typowo duńskie dania, więc koniecznie musiałyśmy spróbować. Najadamy się pod korek… Gadamy i robimy Oliwi crossfitello. Tak pięknie dziecko prosiło – no jak Jej odmówić? Zresztą jutro na wycieczkę będzie jak znalazł 🙂

Dzień wypełniony na maxa! Jeszcze krótki spacer i wracamy na lampeczkę winka. Oczywiście znów gadamy i gadamy…

27.11.2021

Otaczaj się przyjaciółmi, którzy potrafią celebrować z tobą wspólne żarełko,
dziwactwa i śmiać się z żartów, któe tylko wy rozumiecie

Poranek rozpoczynamy standardowo, czyli szybki marsz z Ozi i Lanzo. Słońce pięknie grzeje zapowiada się fajny dzień

Wycieczki rozpoczynamy od fuńskich fiordów. Pogoda jest łaskawa i świeci nam słońce. W listopadzie nie wiadomo czego można się spodziewać. Nie pada to chyba najważniejsze. Ciepło ubrane na wszelkie ewentualności ruszamy. Godzina drogi i jesteśmy z drugiej strony Dani, na przepięknych urwiskach. Drzewa już gołe, ale i tak z każdym krokiem widoki nas oszałamiają.

Dochodzimy do wysokich urwisk. Setki schodów prowadzą raz w górę raz w dół, po lesie i brzegu morza. Uwielbiam ten zapach… Liście szleszczą pod nogami. Razem z Dagą napajamy się tym widokiem. To jest cudne tam, że gdzie się człowiek nie ruszy wszędzie morze.

I tak upajamy się tymi widokami i spacerujemy do zachodu słońca. Mamy ze sobą kanapki i herbatkę, więc głód nam nie straszny. Wracamy doładowane i fajnie zmęczone.

W domciu pali się kominek i czeka na nas duńskie sushi. Do tego drineczki i tak mijają kolejne godziny na wygłupach, śmiechach i pogaduchach.

28.11.2021

dobrze mieć kogoś, kto zrozumie dlaczego tak bardzo lubimy być razem

Brak czasu na nudę! Kopenhaga dziś w ogniu! Choć pada i zimno dziś okrutnie, to latamy jak opętane i chcemy jak najwięcej zobaczyć. Bo to miasto jest magiczne i fascynujące! Jeszcze teraz podczas przygotowań świątecznych robiło wrażenie. Duża ilość bazarków świątecznych robiła nastrój.

Sama Kopenhaga jako wielka aglomeracja i miasto gdzie ogromne lotnisko przyjmuje setki turystów, wydaje się niesamowitą mieszanką różnych kultur i języków. To taki Freedom. Dzieje się tu, mimo zimna wszędzie było pełno ludzi. Tu panuje wolność słowa, to miasto równości. Od bogactwa do biedoty. Można doświadczyć wszystkiego. Zdecydowanie to miasto rowerów. To główny środek lokomocji, bo całe centrum obowiązuje zakaz wjazdu pojazdów.

Co zwiedziliśmy?

Symbol miasta

Przede wszystkim pomnik Syrenki. Znaleźć ją można przy porcie. Przedstawia postać w baśni CH. H. Andersena pt. „Mała Syrenka”. Rzeźbę pół-kobiety, pół-ryby wykonał w 1913 roku Edvard Eriksen, któremu pozowała żona (ciało) oraz aktorka i baletnica Ellen Price (twarz).

Kanał Nyhavn

Dalej poszliśmy kanałem Nyhavn. Niesamowicie kolorowa część miasta, nawet zimą robiła wrażenie. Kanał NyhavNn jest łącznikiem z przystanią. To niezwykle klimatyczny zakątek miasta z nadbrzeżnymi kamienicami w bardzo żywych kolorach. Aktualnie Nyhavn to wizytówka miasta i najpopularniejszy motyw pocztówek z Kopenhagi.

Tu w jednej z ciepłych knajpek pijemy herbatkę i jemy duńskie risalamande. To duński deser jedzony podczas Wigilii. Pudding ryżowy podawany jest z migdałami i ciepłym sosem wiśniowym, a jego sekretem jest specjalny ryż o nazwie „grød  ris”, podobny do ryżu na risotto, lecz o nieco krótszych ziarenkach. Jest zdecydowanie wyśmienity. Bardzo kremowy, o delikatnej waniliowej nucie. Zwykle jedzony na zimno jest sycący, lecz bardzo pasuje do świątecznej atmosfery i wszystkim smakuje.

Pałace Christianborg, Amalienborg, Rosenborg

Obecnie oficjalną rezydencją rodziny królewskiej jest Amalienborg. W rzeczywistości są to cztery identyczne pałace, które bez wątpienia należą do czołówki najważniejszych i najpiękniejszych atrakcji Kopenhagi. Podobno przepiękna w środku niestety nie dane nam było zobaczyć, bo była zamknięta. Dalej przeszliśmy dziedzińcem pomiędzy budyńkami gdzie mieszka rodzina królewska. Centralne, reprezentacyjne miejsce w stolicy Danii zajmuje położony na Wysepce Zamkowej pałac Christiansborg. Ze stałym lądem łączy go 9 mostów. Kompleks Pałacu Amalienborg składa się z czterech identycznych budynków zwróconych fasadami do środka placu w kształcie ośmiokąta foremnego. Otoczenia pałaców strzeże przez całą dobę Królewska Gwardia, która zmienia się codziennie o godzinie 12.00.

Deptak Strøget

Dalej ruszyliśmy do starej cześci Kopenhagii i ruszyliśmy na Deptak robi wrażenie jako świetnie urządzona strefa piesza. Ma aż kilometr długości, szczelnie wypełniony ładnymi kamienicami z restauracjami i sklepami w przyziemiach. Od strony wschodniej zamyka go największy w mieście plac o nazwie Kongens Nytorv, który otaczają dostojne pałace, teatr, hotel i zabytkowy dom towarowy.

Ogrody Tivoli – park rozrywki

Ogrody Tivoli to miejsce, w którym pragmatyczni i rozsądni Duńczycy zapominają o codziennych obowiązkach i bawią się z całym rodzinami. Ogromna ilość ludzi spacerujących wokół wejścia świadczyłą o tym jak lubią tam przebywać i że jest to jedna z wielkich atrakcji Kopenhagi. Było ciemno niestety jak tam dotarliśmy, więc zwiedzanie zostawiliśmy sobie na kolejny wypad. Za to w pobliżu wypiliśmy pyszną herbatkę i raczyliśmy się duńskimi smakołykami

Dość wymarznięte wracamy do domu. W piecu napalone, kieliszki z winem uzupełnione… Czego chcieć więcej?

29.11.2021

Nie umieraj za życia! każda minuta wykorzystana na maxa!

I koniec naszej podróży zbliża się wielkimi krokami… Zaczynamy standardowo od wybiegu z pieskami. Wychodzimy w pełnym słońcu, wracamy przemarzniete, bo łąpie nas mega śnieżyca.

Gorące jedzonko i pyszna kawa rozgrzewają ciała. Marzenka ma już trochę obowiązków, więc niesiemy pomoc i gotujemy obiadek, sprzatamy i bawimy sie z Ozi i Lanzo. Robimy nagrywkę na Instagram, strzelamy pamiątkowe foty w naszych wyjazdowych koszulkach i się wygłupiamy.

W chwili wolnej szybki przepak i oczywiście lecimy morsować. Dziś bez fal, woda spokojna jak w jeziorku, ale za to ścisnął mocno mróz i odczuwalna temperatura dość mocno daje się we znaki.

Po obiadku ruszamy na zakupy. I tak z prędkością światła mijaja kolejne godziny. Kolacja, pogaduchy i trzeba ruszać na lotnisko.

Czy Dania mi się podobała?

Tak zdecydowanie TAK!

Mała wyspa z porządnymi drogami, mimo 100km dojazdów, przejazdy były bardzo sprawne i szybkie. Wszędzie autostrady, więc mieszkańcy moga cała wyspę przejechac beż żadnych korków i po dobrych drogach. Miasteczka małe urzekły mnie śliczną niską archotekturą. Domy kolorowe, zawsze z ogrodami i dużymi oknami. Cisza i spokój dookoła, a ludzie nawet obcy mijając uśmiechają się i pozdrawiaja wzajemnie. Duńczycy to ludzie tak zwyczajnie, rodzinnie szczęśliwi. Potwierdza to Marzenka z mężem. Oni kochają swój kraj, swoją królową i nie kryją dumy z tego, że są Duńczykami. Mimo przywiązania do własnej ojczyzny sprawiają jednocześnie wrażenie ludzi bardzo otwartych- społecznie i kulturowo. Myślę, że jeszcze tu wrócimy… Latem, by skorzystać z tego cudownego morza!

DO ZOBACZENIA!

Nie widzimy się na co dzień, a podczas czterech wspólnych dni nadawałyśmy na jednych falach! Co to był za weekend! Każda minuta wykorzystana na maxa! Jadłyśmy, trenowałyśmy, śmiałyśmy się, zwiedzałyśmy, morsowałyśmy, byłyśmy ze sobą wszędzie bez wyjątku! Nie było nudy a wręcz odwrotnie – jeszcze większe przyzwyczajenie i zacieśniona przyjaźń. Łzy na koniec i żal wyjeżdżać… Kocham te moje laseczki i już!

PRZYJAŹŃ MIĘDZY KOBIETAMI ISTNIEJE!

I DAJE ŻYĆ – JAK TLEN…

O autorze

Beti

Mam na imię Beata, mam 53 lata i czuję, że najlepsze lata dopiero przede mną! Jestem mamą, trenerką kobiet, właścicielką firmy, biegam ultra, jeżdżę motocyklem, startuję w Hyrox. Moja marka W Kobiecie Siła to odbicie tego, co czuję – prawdziwa siła rodzi się z pasji i determinacji. Kiedy jestem sama ze sobą, zastanawiam się, jak wiele już osiągnęłam, ale jednocześnie wiem, że to dopiero początek. Wiek to dla mnie tylko liczba – to, co naprawdę się liczy, to pasja, determinacja i miłość do życia. Jestem dumna z drogi, którą przeszłam, i z przeszkód, które pokonałam. Zawsze mam przed sobą nowe cele, jeszcze więcej wyzwań, i wiem, że nic mnie nie zatrzyma.

2 komentarze

  1. joga_tyna

    Szalone dziewczyny 😍 Uwielbiam Was!

    Odpowiedz
    • Beti

      Szaleństwo jest w Nas sama o tym wiesz, tylko trzeba znaleźć odpowiednie dusze by to pokazać 🙂

      Odpowiedz

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *